Sabina Antoniszczak
WILQ – superprodukt braci MinkiewiczówArtykuł ukazał się w numerze 22 (I/2007) kwartalnika 2+3D
Kwartalnik 2+3D, strony z artykułem i rysunkami z komiksu Wilq
Wywołanie Wilqa z lasu
W marcu 2003 roku w księgarniach pojawił się komiks Wilq Superbohater braci Bartosza i Tomasza Minkiewiczów. Mimo że było to pierwsze samodzielne wydanie (wcześniej Wilq pojawiał się tylko w magazynie „Produkt”) wyglądał na kontynuację jakiejś bardzo znanej serii o przygodach kultowego bohatera, jakby wychodził naprzeciw oczekiwaniom tysięcy fanów: w albumie zamieszczono rysunkowe reklamy koszulek z postaciami z komiksu i rysowany wywiad (parodiujący materiały typu making of, dołączane np. do płyt DVD z hollywoodzkimi filmami). Powstała też bardzo rozbudowana strona www.wilq.pl, przez którą od samego początku można było kupić wilqowe gadżety, na przykład koszulki. W kolejnych odcinkach pojawiały się różne dodatki – doskonałym sposobem na ugruntowanie sławy superbohatera były rysunkowe naklejki. Ugruntowanie – bo autorzy założyli, że skoro jest superbohaterem, to jest też super znany i ma tysiące fanów. O Wilq szybko zrobiło się głośno i to nie tylko wśród miłośników komiksu. Najlepiej sprzedały się albumy z kalendarzem i z naklejkami. Koszulki mają duże wzięcie. Kolejne tomy znikają z półek bardzo szybko. Działanie, które miało być parodią całego gadżetowo-promocyjnego biznesu towarzyszącego komiksom i filmom, przyniosło ten sam efekt, co mechanizm, z którego się naśmiewa. Udawany sukces przerodził się w sukces realny, wymyślony bohater zaczął żyć własnym życiem…
Wilq jest superbohaterem, ale nie posiada zbyt wielu nadprzyrodzonych zdolności. Potrafi wprawdzie latać, ale oprócz tego jest zwykłym „kolesiem” z Opola, ma grupę kumpli i na co dzień pracuje w agencji reklamowej, wklejając teksty z Worda do Corela za pomocą klawiszy ctrl/c, ctrl/v. Po godzinach strzeże Opola przed różnego rodzaju złoczyńcami i szalonymi naukowcami. Ale nie prowadzi podwójnego życia, jak np. Superman – nie ukrywa swojego „superbohaterstwa” – wiedzą o nim nie tylko jego przyjaciele, jest to powszechnie znany fakt. W świecie Wilq’a superbohater to ktoś pomiędzy strażakiem a prywatnym detektywem: w jednym z odcinków Wilq zostaje zaproszony do szkoły podstawowej, żeby opowiedzieć dzieciom o swojej pracy. Nie jest z tego powodu specjalnie szczęśliwy, bo – jak pisze Wojciech Orliński w artykule Wilq w kryzysie – Wilq to najbardziej sfrustrowany bohater w historii komiksu.
Nie wszyscy znają Wilq’a, ale ci, którzy czytają ten komiks uwielbiają go i potrafią sypać cytatami z niego. Dla sporej grupy fanów Wilq to komiks wręcz kultowy. W dużej mierze właśnie dzięki tekstom. Dialogi naszpikowane różnego rodzaju idiotycznymi zwrotami – typu „dla kogo kogo dla tego kogo*” (z przypisem: „starodawne powiedzonko z okolic Opola”) – brzmią bardzo realistycznie, a jednocześnie wywołują ataki śmiechu. Większość bohaterów ma swoje charakterystyczne powiedzonka, jak słynne „dziwnym nie jest” Entombeta, powtarzane przez niego niemal przy każdej okazji.
Bartek: Powiedzonka czasami „wyłapujemy” od znajomych, czasami wymyślamy. Miałem na studiach kolegów, którym można było kraść powiedzonka garściami. U mnie w pracy jest teraz ekipa, która żąda, żebym im dziękował w każdym numerze, bo twierdzą, że bez tego, co im podbieram, w ogóle nie byłoby tego komiksu. Niektóre teksty pochodzą z Opola: Tomek ma jeszcze kontakt z kolegami stamtąd i czasem coś przywiezie. Cały czas trzeba mieć uszy na posterunku. Bo co jakiś czas coś „wpadnie”, nieraz nawet w tramwaju.
Wypowiedzi typu „cierpliwość to pierwszy stopień do piekła” czy „idzie burza, bo mi się wydłuża” rzeczywiście brzmią jak usłyszane „na mieście”. Najzabawniejsze, że ta inspiracja jest obustronna: mało znane, zasłyszane gdzieś śmieszne powiedzonka, po przetworzeniu na potrzeby komiksu, wracają do prawdziwego życia w wielkim stylu, podniesione do rangi tekstów kultowych.
Tomek: Czasem słyszę, jak powtarzają je osoby, które nie znają komiksu.
Patrzeć Wilqiem
Wilq odniósł spory sukces, dostał kilka nagród, o samym komiksie sporo już napisano, ale mnie zaintrygował sam mechanizm tego sukcesu. Wilq Superbohater sprawia wrażenie dobrze zaprojektowanego produktu. Czegoś, co od początku zostało wymyślone tak, żeby się dobrze sprzedawało i było dobrą podstawą dla całej marketingowej otoczki.
Tomek: Ale projektowanie to są jakieś szersze założenia, a tu komiks powstał od jednej – dwóch stron, a potem dopiero to rozwinęliśmy. Jeżeli można mówić o jakichś założeniach, to przyjęliśmy, że trzymamy się jednej konwencji, nie wychodzimy poza nią, wszystko jest jakby doprojektowywane do tego komiksu, nawet reklamy: kiedy wysyłamy reklamodawcom nasze oferty, to z warunkiem, że może tam być tylko i wyłącznie rysunek Bartka i to w tej właśnie konwencji.
Bartek: To jest taki wymyślony świat – nie chodzi tylko o to, że jest Opole i że są Mysłowice, ale o powiązanie tego świata z jakimś stylem graficznym i stylem humoru. Czy to są koszulki, czy reklamy w tym klimacie, czy takie dodatki, jakie się robi do DVD – wszystko łączy absurd i sposób rysowania.
Jedynym odstępstwem od przyjętej konwencji graficznej są „zabawy okołowilqowe”, czyli parodie stylu różnych znanych komiksów, z Wilq’iem w roli głównej. Mroczny portret Wilq’a w stylu Sin City i inne niby-okładki wzbogacają wybór wzorów na koszulki, kubki i inne „pamiątki” dostępne na stronie Wilq’a.
Postacie z Wilq’a są łatwe do zapamiętania (m.in. dzięki swoim powiedzonkom), są charakterystyczne i tak dobrze komponują się na różnych gadżetach, że mogą wręcz budzić podejrzenia, że komiks powstał z myślą o zyskach ze sprzedaży zabawek, gier i różnego rodzaju drobiazgów.
Bartek: Podobno ostatnie Gwiezdne Wojny były robione z założeniem, że większe zyski będą z gadżetów, z pasty do zębów, figurek… niż z samego filmu. Naszpikowano go więc elementami, które można było w ten sposób wykorzystać. Ale w przypadku Wilq’a tak nie było! Dopiero jak powstał komiks okazało się, że można z niego dużo rzeczy robić i to nas bardzo bawiło. Wilq’a wymyśliłem jeszcze w czasach liceum. Rysowałem go w zeszytach, dla kolegów. To była taka zgrywa, bo te postacie to były złośliwe karykatury kumpli, którzy sami podpowiadali jak komu dokuczyć. Później, już na studiach, przypomniałem sobie, że ludzi to śmieszyło – również tych, którzy nie należeli do tzw. grupy koleżeńskiej, więc nie powinni nic rozumieć z tych żartów. Bawiło ich, że te postacie tak głupio gadają. Spróbowaliśmy z Tomkiem odtworzyć to, wymyślając nowe historie, i jakoś się to wszystko fajnie potoczyło…
Pierwowzorami głównych postaci były karykatury kolegów z liceum, które potem przeszły ewolucję, bo dodawaliśmy im cechy innych osób, które poznawaliśmy. Albo cechy, które wynikały z kontekstu: nagle odkrywaliśmy, że ta postać może jeszcze zachowywać się w ten sposób, albo że może mieć taką czy inną rysę na charakterze. Gdzieś tam to dodawaliśmy, i teraz te postacie już „same się kręcą”.
Tomek: Wszyscy, którzy występują w Wilq’u są z tego dumni. W Powrocie na basen w Suchym Borze pojawia się niejaki Rudy. Znam co najmniej 10 rudych osób, które twierdzą że są jego pierwowzorem…
Bracia potrafią stworzyć śmieszny odcinek, w którym intryga oparta jest na… braku drobnych na bilet. W historii pt. Demony Prędkości pierwszoplanową rolę gra piłka lekarska, a mistrzem duchowym jest pan od WF-u. Bo „WF to nie tylko siła, zwinność i szybkość (…). WF to filozofia życia…, to umiejętność istnienia w harmonii i czerpania energii z rzeczy, które cię na co dzień otaczają… Z materacy, ławeczek, kozła, pachołków… Ale WF to przede wszystkim droga czynienia dobra”.
Tomek: Zaczątkiem każdej historii jest najczęściej coś małego, choćby gra słów czy absurdalne skojarzenie. Potem to się rozrasta w fabułę, z której wybieram najciekawsze elementy. Resztę odrzucam, albo wykorzystuję później w innym scenariuszu. Zdarza się, że dokonuję tej operacji nad tekstem kilka razy – chodzi o to, żeby uniknąć oczywistości i nie nudzić. Nie trudno wymyślić coś śmiesznego, trudno wymyślić coś nowego.
Wilq, zanim zaczął się ukazywać w formie niezależnych albumów komiksowych, pojawiał się w odcinkach w magazynie „Produkt”. W wydaniu pierwszego samodzielnego albumu pomógł kolega Bartka, Marcin Mastykarz.
Tomek: Marcin zajmuje się rzeczami, którymi nam się strasznie nie chce zajmować, czyli załatwia sprawy związane z drukiem i dystrybucją, on jest też pierwszym sitem dla mediów. Jest typem organizatora, który wszędzie zadzwoni, wszystko załatwi itd. Jego pomoc jest nieoceniona, bo my mamy połowę spraw z głowy. Ja właściwie w ogóle nie muszę zajmować się przy Wilq’u niczym innym, jak tylko pisaniem. Marcin realizuje nasze pomysły dotyczące promocji, strony internetowej, czasami podrzuca jakieś swoje. Ktoś z nas coś wymyśla, potem jest weryfikacja, zastanawiamy się z Bartkiem czy to będzie pasowało, czy nie. Mieliśmy mnóstwo pomysłów, które odpadły z tego powodu, że nie pasowały do konwencji. Wilq jest wulgarny i niepoprawny politycznie, więc odpadają wszystkie „sympatyczne” rozwiązania…
Nie taki Wilq straszny. Jak go malują?
Na swojej oficjalnej stronie wściekły Wilq wita odwiedzających okrzykiem: „To jest moja strona. Wynocha!”. Styl, który Bartek określa jako gburowatość, tylko zachęca do odwiedzin. W dziale „downloady” (z komentarzem Wilq’a: „srady dupady”), pod przyciskiem „wygaszacze”, sprzątaczka z mopem krzyczy: „Nie ma żadnych wygaszaczy! Nie widzi?”.
Gburowatość dotyczy również stylu graficznego, który może w pierwszej chwili sprawiać wrażenie rysowania na kolanie, kojarzy się z gryzmołami na ostatniej stronie szkolnego zeszytu. Ale gdy się uważniej przyjrzeć, można dostrzec różnego rodzaju „smaczki”, zabawy z kompozycją i trudne perspektywy, świadczące o dobrym warsztacie rysunkowym. Obaj autorzy skończyli krakowską ASP: Bartek Minkiewicz na Wydziale Grafiki, Tomek Minkiewicz na Wydziale Form Przemysłowych. Oszczędność środków plastycznych jest całkowicie zamierzona.
Bartek: Nie miałem zamiaru nikomu udowadniać, że potrafię rysować, bo zrobiłem już tyle rzeczy zupełnie innych – czy to malarskich, czy z użyciem komputera, czy jeszcze innych – że nie muszę już, tak mi się wydaje, niczego udowadniać. Chyba, że sobie… W pierwszych odcinkach rysunki były jeszcze oszczędniejsze, bardziej podwórkowo-zeszytowe, ale ja zawsze miałem takie ciągoty do rysowania na różne sposoby, żeby się sprawdzać. W pewnym momencie zaczęło mnie nudzić rysowanie prostych kadrów, więc żeby je sobie urozmaicić i mieć z tego jakąś radochę, sam stawiałem sobie zadania: tu żeby jakoś zmienić perspektywę, tu może jakoś inaczej poukładać kadr, a tu pokombinować coś z tłem… Szukałem co chwila jakichś nowych rzeczy, oczywiście w ramach konwencji, bo skoro założyliśmy sobie, że nie dodajemy koloru, to nie dodajemy; jak nie dodajemy czerni, to nie dodajemy… To jest taka zabawa, bardzo mnie to kręci, żeby coś w rysunku pokombinować. Na przykład, jak za pomocą trzech kresek oddać klatkę schodową: mogę zrobić jedną kreskę, ale istotę klatki schodowej oddać jakimś śmieciem na podłodze… Czasami wychodzi, czasami nie, ale to fajne zadanie.
Młode Wilqi
W internecie jest 157 tysięcy stron z hasłem „Wilq”, ale o autorach Wilq’a znalazłam tylko mikronotkę, w której można wyczytać ich daty i miejsce urodzenia, i że ukończyli ASP w Krakowie.
Bartek:Dozujemy informacje o sobie, tzn. najchętniej w ogóle ich nie ujawniamy… Kiedy zabraliśmy się do Wilq’a, założyliśmy sobie, że nie będziemy przy okazji promować siebie, tylko samą postać bohatera, tak jak ona jest narysowana, itd. Postanowiliśmy tak bardzo skoncentrować się na tym wizerunku, żeby stał się charakterystyczny i rozpoznawalny. Stwierdziliśmy, że mówienie o nas – co my oprócz tego robimy, kim jesteśmy i skąd przyszliśmy – będzie tylko rozmywało jasność komunikatu.
Dlatego w dziale „o autorach” na stronie wilq.pl trafimy jedynie na „fragment wywiadu, jakiego Bartosz i Tomasz Minkiewiczowie udzielili »Vanity Fair«”. Dowiemy się z niego, że Tomek często jeździ „tramwajami i autobusami, żeby nie tracić kontaktu z prawdziwym »lajfem«, ale tak naprawdę, to jeśli chodzi o jazdę” – liczy się tylko jego BMW Z8, natomiast o Bartku – że w dążeniu do perfekcji nie uznaje kompromisów: „gdy ćwiczę na siłowni i gdy kadr po kadrze rysuję mój superkomiks – na Boga – daję z siebie wszystko”.
Na stronie pojawiają się też żarty na temat „środowiska komiksowego” – np. filmy szkoleniowe Jak rysować komiks, z których dowiemy się m.in., że do rysowania „nie możemy mieć miękkiego podłoża, ponieważ wtedy źle nam się będzie rysowało. Dlatego nie rysujemy na ręczniku, tylko na twardym stole…”.
Bartek: Siedzieliśmy w tym komiksowym światku, ale nagle zauważyliśmy, że polskie środowisko komiksowe to taki nadmuchany balon – tam żyje się tylko tym i nie wychodzi poza to. Może nas to śmieszyło, może inspirowało do jakiejś tam akcji. I zaczęliśmy się trochę wygłupiać i bawić tą konwencją… Pomysł na parodię superbohatera ewoluował bardzo naturalnie, bo ja jeszcze w liceum miałem świra na punkcie fantastyki spod znaku magii i miecza, jak to mówi mój kolega – „spocony karzeł z toporem na bagnach” i tego typu rzeczy. Później fajnie było spojrzeć na to z dystansu, kiedy to już nie było dla mnie świętością i najwyższą formą sztuki, to miałem narzędzia żeby się tym pobawić.
Bartek pracuje w agencji reklamowej. Nie jest to wprawdzie agencja „Oko” – ta, w której na co dzień pracuje Wilq – ale podobnie jak on, tylko po godzinach Bartek ma czas na bardziej „chwalebną” działalność. Wilq po pracy walczy ze złoczyńcami, a Bartek w wolnych chwilach rysuje Wilq’a. Jego brat Tomek jest freelancerem, a kiedy ma trochę czasu pisze scenariusze do Wilq’a. Obaj tworzą też inne komiksy, dowcipy rysunkowe, ilustracje, projekty do filmów, storyboardy. Tomek wymyśla i rysuje wydawany w jednym albumie z przygodami Wilq’a komiks Wyprawa na ciemną stronę słońca. Bartek jest współautorem komiksu Straine. Tomasz Bagiński robi właśnie film pt. Wszyscy Święci oparty na scenariuszu obu braci i projektach plastycznych Bartka.
Bartek: Mieliśmy też propozycje żeby zrobić o Wilq’u film animowany, ale tu pojawia się bariera: jedyny film, jaki można by z tego zrobić, to takie „krótkie strzały” – minutówki, dwuminutówki – ponieważ nikt nie będzie w stanie obejrzeć w kinie czy w telewizji tak ubogiego graficznie dłuższego filmu czarno-białego. Trzeba by coś wymyślić – może zrobić z tego musical, może dodać kolory… Na razie nie chcemy o tym myśleć. Ktoś mnie kiedyś pytał czy nie mam nic przeciwko temu, żeby wystawić to na scenie. Odpisałem, że oczywiście, mogą wystawiać. Ktoś inny chciał robić słuchowisko, ale na razie sprawa nie posunęła się naprzód, zobaczymy za jakiś czas…
Wilq dobrze się sprzedaje, jednak nie jest dla braci jedynym źródłem utrzymania. Twierdzą, że w Polsce nie da się żyć tylko z komiksów.
Bartek:Zawsze uważałem, że w Polsce to jest nierealne, bo nie ma kultury komiksowej. Nie ma takiego rynku i odbioru, który by to zapewniał. Trzeba by spróbować za granicą, ale Wilq’a bardzo ciężko przetłumaczyć. Próbowaliśmy na rynek amerykański i utknęło to właśnie na etapie tłumaczenia. Natomiast w Polsce doszliśmy już do takiego momentu, że możemy powalczyć o większą sprzedaż, większą publiczność, ale wtedy zaczęłyby się kompromisy. Musielibyśmy albo to złagodzić, albo pojawiać się w mediach, których nie lubimy. Zgłaszali się do nas agenci z pomysłami, że będzie np. trasa promocyjna, że pojawimy się u Kuby Wojewódzkiego albo gdzieś tam. Ja to jeszcze jestem taki, że tylko się skrzywiłem, ale Tomek to – za przeproszeniem – tak się wkurwił… Dziękowałem przez telefon, że może kiedy indziej, że może na razie nie…
Tomek: Nie promujemy się w mediach, tzn. nie unikamy ich, ale dobra promocja na ogół nie polega na nieunikaniu mediów, tylko na tym, że się wręcz włazi w te media, czy raczej im nie powiem w co…
Bartek: Więc zamknęliśmy sobie taką drogę rozwoju tego komiksu. Z drugiej strony – nie wiem, czy ja chcę żeby ten komiks był czytany przez wszystkich… To nie jest coś, co leży w kiosku, każdy podejdzie i – „ach, nie wiem co to jest, ale kupię sobie i poczytam, bo słyszałem o tym w telewizji albo w radiu”. Zresztą nie wiem czy to by się sprawdziło, bo musiałbym wtedy robić inny komiks. Nie mógłby mieć takiego absurdalnego humoru, wszystko musiałoby być jakoś inaczej rozgrywane.
Przed publikacją artykułu (2007) ukazały się następujące albumy o Wilq’u:
WILQ Superbohater 1 – marzec 2003 oraz dodruk w maju 2004
WILQ Superbohater 2. Historie, których wolałbyś nie znać – czerwiec 2003
WILQ Superbohater 3. Żółw, Tuńczyk i jaskinia Krokodyla – wrzesień 2003
WILQ Superbohater 4. Powrót na basen w Suchym Borze – styczeń 2004 (z zestawem naklejek)
WILQ Superbohater 5. Zebry z Bronxu – maj 2004
WILQ Superbohater 6. Rapier miłości – październik 2004
WILQ Superbohater 7. Pod osłoną AGD – marzec 2005 (z kalendarzem)
WILQ Superbohater 8. Jednogłowy pirat – sierpień 2005
WILQ Superbohater 9. Oplau – grudzień 2005
WILQ Superbohater 10. Tłuc buców – grudzień 2006
.